top of page

Wybory prezydenckie czyli polskie status quo

  • 30 maj
  • 3 minut(y) czytania

To, co w sferze polskiego życia społeczno-politycznego i konstrukcji państwa odróżnia nas od tradycyjnych, klasycznych demokracji państw zachodnich, to różnica w wartościach, postawach i zasadach oraz schematach wykonywania władzy. Zjawisko to obserwowaliśmy dobitnie w trakcie całej kampanii poprzedzającej pierwszą turę tegorocznych wyborów prezydenckich. I obserwujemy jeszcze dobitniej przed drugą turą.

Awantura, bałagan, ciosy poniżej pasa, populistyczne programy i … ani słowa o potrzebie aż proszących się zmian ustrojowych na rzecz obywatela.

Skąd to się bierze? Otóż, te zjawiska mają podłoże historyczne. Dlatego, po 36 latach polskiej semidemokracji, powinniśmy dokonywać analiz historycznych odnoszących się do braku prawdziwej demokracji w naszym kraju.

 

Elity w polskim systemie rządzenia

W dzisiejszej Polsce funkcjonuje dwusegmentowy czyli dychotomiczny ustrój państwa, opartego w dużej mierze na biurokracji. Jego źródłem była ugoda pomiędzy przywódcami PRL i elita Solidarności, której początkiem były obrady Okrągłego Stołu w 1989 roku. W następstwie doszło do pierwszych demokratycznych wyborów w powojennej historii Polski, restrukturyzacji władzy ustawodawczej i wykonawczej (lecz nie sądowniczej) oraz dokonane zostały konieczne reformy gospodarcze. Równolegle wykształciły się elity polityczne, stanowiące mieszankę „starych” i „nowych” elit, które przejęły stopniowo władzę w kraju.

Transformacja systemowa po roku 1989 i obalenie systemu komunistycznego doprowadziły więc do wykreowania na arenie politycznej elit, które – sterując polityką i gospodarką państwa – przyczyniły się do powstania dwusegmentowego ustroju z elementami demokratycznymi.

Równolegle formułowały się nowe elity ekonomiczne, początkowo niezwiązane z władzą polityczną, lecz z nowymi instytucjami gospodarki rynkowej, opartymi na prywatnej własności i przedsiębiorczości, ale przede wszystkim na starych kontaktach. Do bogacenia się wykorzystywały one masowo proces prywatyzacji polskiej gospodarki.

W opisywanym procesie zjawisk tzw. elity intelektualne odgrywały istotną rolę tylko w początkowej fazie transformacji ustrojowej. Po spełnieniu swojej „dziejowej misji” rozpadły się i przekazały przewodnią rolę w społeczeństwie nowo wykreowanym elitom politycznym. Tylko niektórym intelektualistom udało się przeniknąć do elitarnej sfery biznesmenów lub polityków.

Opisany proces doprowadził do społecznego i moralnego przewartościowania w społeczeństwie polskim, którego charakterystycznymi cechami są rozwój indywidualizmu jako stylu życia oraz status ekonomiczny jednostek, który jest elementem kwalifikującym do przynależności elitarnej. Nastąpił stopniowy proces przenikania i symbioza elit politycznych i ekonomicznych. Z biegiem czasu elity polityczne zmaterializowały swoje potrzeby i wartości, zaś nowe elity ekonomiczne zgłosiły pretensje do władzy i karier politycznych. Doszło więc i dochodzi do symbiozy interesów obydwu kategorii elitarnych grup społecznych. W ten sposób zrodziła się wspomniana uprzednio dwusegmentowość/dychotomia ustrojowa, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistą demokracją, a więc systemem państwa sterowanym oddolnie przez jego obywateli, bądź bezpośrednio bądź za pośrednictwem ich przedstawicieli, którymi elity z pewnością nie są.

Powstało tzw. społeczeństwo równoległe, które można określić po prostu mianem „my i wy”.

 

Imitacja demokracji

Niewątpliwie państwo polskie posiada demokratyczne instytucje, procedury władz ustawodawczych i wykonawczych – łącznie z samorządem terytorialnym. Regularnie odbywają się wybory do sejmu i senatu, wszyscy obywatele mają zagwarantowane konstytucyjnie równe prawa. Z drugiej strony istnieje siatka spójnych elit polityczno-ekonomicznych, która de facto kieruje państwem w imię „wyższych wartości”, które nie są niczym innym jak maksymalizacją ich własnego zysku. Jest to więc system oparty na półdemokratycznych, albo niepełnych demokratycznych filarach, który nazwałbym semidemokratyczną formą rządzenia państwem lub nieudolną imitacją demokracji.

Ta semidemokracja, ukształtowana w ciągu ostatnich dziesięcioleci, jest systemem już poniekąd wrośniętym w polskim społeczeństwie, a co gorsza, zaakceptowanym przez obywateli, którzy mają zresztą niewielki wybór. Na pewno jest to tez lepsza imitacja demokracji niż tzw. demokracja ludowa w okresie PRL, co jednak nie jest żadną pociechą, bowiem imitacja, jakakolwiek by nie była, pozostanie zawsze imitacją. Niemniej jednak istnieją znaczące podobieństwa między dzisiejszą semidemokracją w Polsce z demokracją ludową okresu 1944-1989. Koronnym przykładem jest zajmowanie wszystkich wyższych stanowisk publicznych przez tzw. „swoich” ludzi, nie biorąc przy tym w ogóle pod uwagę umiejętności i kwalifikacji. Równie uderzającym podobieństwem są style uprawianego w tych systemach tzw. dialogu między władzą i społeczeństwem, który z reguły sprowadza się do monologu rządzących elit. Elitarni politycy, również aktualni kandydaci na stanowisko Prezydenta RP, powołują się na domniemane uniwersalne prawa — historyczne, ekonomiczne czy naturalne , których jednak nie potrafią do końca zdefiniować. Podejmują przy tym chętnie hasło „racji stanu”, np. w przypadku dziejowej misji wejścia Polski do UE, NATO itp. Racja stanu….należałoby zapytać, czy polskie elity posiadają monopol na „rację”, a jeśli tak, to w przypadku jakiego „stanu”? W swoim czasie również Bierut, Gomułka, Gierek i Jaruzelski używali uniwersalnych wartości i racji stanu w celu utrzymania się przy władzy.

 

Druga tura wyborów

Obojętnie, który z kandydatów zostanie wybrany 1 czerwca 2025 Prezydentem RP, jednego możemy być pewni: semidemokratyczny status quo w polskiej polityce nie ulegnie zmianie. Potwierdzą się tylko polskie relacje społeczne, które są konfrontacyjne i nacechowane znikomą zdolnością do pojmowania społeczno-politycznego otoczenia, a powstające prawo będzie nadal służyć wybranym elitom.

Czy, po przeczytaniu tego tekstu, konieczna jest analiza programów wyborczych obydwu kandydatów na najwyższe stanowisko w Państwie Polskim? Owszem, można by komentować i analizować tą polityczną farsę, ale…każda farsa ma to do siebie, że pozostaje farsą.



 
 
 

Comments


bottom of page