Wybory Prezydenta RP
- 30 kwi
- 2 minut(y) czytania

W sierpniu 2020 roku odbyło się zaprzysiężenie aktualnego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy na jego drugą kadencję. Prezydent wygłosił wówczas orędzie, w którym zastanowiły mnie co najmniej dwa aspekty.
Po pierwsze, nowo wybrany Prezydent powiedział: "Demokracja w Polsce silniejsza niż kiedykolwiek". Z tym się nie zgodzę, bowiem niepisanym faktem jest to, że w Polsce funkcjonuje system semidemokratyczny, a więc jedynie tzw. demokracja połowiczna. Trudno więc odnosić się do czegoś, co nie istnieje, albo istnieje jedynie cząstkowo.
Po drugie, Prezydent zaznaczył: "Będę Prezydentem polskich spraw, to nie było jedynie hasło wyborcze, to przewodnia myśl mojej prezydentury". Tego stwierdzenia też nie zrozumiałem do końca. Przecież inna możliwość w ramach funkcji Prezydenta RP nie wchodzi w ogóle w grę. Czy jest jakieś inna opcja na tym stanowisku, jak tylko reprezentowanie polskich spraw?
Urząd Prezydenta RP to nie tylko zaszczyt i najwyższe stanowisko w państwie, ale to również obowiązki, które wynikają bezpośrednio z Konstytucji.
W ramach tych obowiązków jest on Prezydentem wszystkich Polek i Polaków – nie można jedynie akceptować jednych i wyciągać dłoń do innych. Należy w ramach tej funkcji stać ponad podziałami partyjnymi i ideologicznymi. Dla Prezydenta RP nie powinno być jednej albo drugiej strony. Dla niego powinna istnieć tylko jedna strona: polska strona. Tu nie chodzi o wyciąganie ręki do tych, którzy go nie wybrali – trzeba pełnić tę funkcję z szeroko wyciągniętymi ramionami w stronę całego społeczeństwa.
Niezbitym faktem w polskiej rzeczywistości politycznej jest niepodważalna partyjna dyktatura niższej izby parlamentu czyli Sejmu. Prezydent pełni w polskim systemie politycznym rolę marginalną, albo zmarginalizowaną i tym samym z pewnością nie posiada kompetencji na miarę prezydenta USA lub Francji. Niemniej jednak jest to funkcja ciągle jeszcze niedoceniana w Polsce. Prezydent RP mógłby zrobić bardzo dużo dla rozwoju polskiego społeczeństwa obywatelskiego, a więc społeczeństwa uczestniczącego w procesie polityczno-decyzyjnym – tak na szczeblu krajowym jak i lokalnym. Posiada on odpowiednie prerogatywy w tym zakresie, które są jednak notorycznie nie wykorzystywane przez kolejnych polskich prezydentów. A szkoda.
W ramach aktualnej kampanii prezydenckiej w Polsce wszyscy kandydaci na to zaszczytne stanowisko aż prześcigają się w pomysłach nad poprawą funkcjonalności polskiego systemu społeczno-politycznego i ekonomicznego. Który z nich wzywa jednak do zainicjowania debaty konstytucyjnej, która zastąpiłaby bliżej niejasne deklaracje programowe, obietnice i pobożne życzenia? Który z nich opowiada się za zmianą aktualnej niedemokratycznej ordynacji wyborczej? I wreszcie, który z nich tłumaczy wyborcom, czym jest prawdziwa demokracja?
Skądinąd wiemy, że wiodące partie polityczne i ich kandydaci na urząd Prezydenta RP w Polsce nie dorosły do zainicjowania koniecznych i pożądanych zmian prawnych w celu wciągnięcia obywateli w proces decyzyjny na szczeblach państwowym i lokalnym. Istnieje tu swoista luka, którą mógłby i powinien wypełnić przyszły Prezydent RP, korzystając ze swoich pozornie skromnych, niemniej jednak wystarczających prerogatyw. Natomiast aktualni kandydaci na to najwyższe stanowisko w Państwie Polskim powinni najpierw przeczytać Konstytucję RP, szczególnie zapisy dotyczące prerogatyw Prezydenta, zanim zaczną obiecywać Polkom i Polakom przysłowiowe "gruszki na wierzbie".




Komentarze